Przebieg




Spotkanie pod Grunwaldem

W nocy z 14 na 15 lipca 1410 r. załamała się pogoda: nadeszła burza, padał deszcz i wiał porywisty wiatr. Wymarsz sprzymierzonych wojsk opóźnił się. Wojsko ciągnęło głównie na przełaj, paląc po drodze napotkane wsie. Po przejściu około 15 km armia dotarła na południowy kraniec jeziora Łubień. Była godzina 8 rano. Zaczęła poprawiać się pogoda, ustał deszcz i zza chmur wyjrzało słońce. Wojska zatrzymały się, by król mógł wysłuchać dwóch mszy.
Przybycie obu stron na Pola Grunwaldu
Przybycie obu stron na Pola Grunwaldu
Wojska biwakujące nad jeziorem były ukryte przed ewentualną obserwacją nieprzyjaciela, ale same też miały bardzo ograniczone pole widzenia. Szczególnie osłonięty był kierunek zachodni, gdzie rozciągał się labirynt pagórków i dolin częściowo porośniętych lasem i dopiero dotarcie na skraj zalesionego terenu pozwalało na ogarnięcie wzrokiem szerszej okolicy. W tym kierunku wyruszyli liczni zwiadowcy. Gdy Jagiełło szykował się do wysłuchania mszy, zaczęli powracać pierwsi gońcy z wiadomościami o armii Zakonu przybywającej stopniowo z północnego zachodu. Stało się jasne, że już wkrótce może dojść do upragnionej w polskim dowództwie bitwy w otwartym polu. Ogłoszono alarm, przodem wysłano kilka chorągwi, które miały uchwycić skraj lasu, a reszta wojska miała powoli maszerować na wyznaczone pozycje.

W jaki sposób doszło do pojawienia się głównych sił Zakonu pod Grunwaldem? Pamiętamy, że 13 lipca armia krzyżacka zatrzymała się na postój w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków. Nikt ze starszyzny Zakonu nie znał jednak położenia sprzymierzonych ani ich planów. Sytuacja zaczęła wyjaśniać się dopiero następnego dnia. Zwiadowcy krzyżaccy natknęli się na nielicznych ocalałych mieszkańców Dąbrówna i od nich dowiedzieli się o spaleniu miasta oraz o masakrze ludności cywilnej. Z uzyskanych informacji dowództwo Zakonu słusznie wywnioskowało, że Jagiełło nie zrezygnował z dalszego marszu na Malbork i podjęło decyzję ponownego zablokowania drogi wojskom Unii. Mieli do wyboru albo zablokowanie wąskiego przesmyku między jeziorami w Dąbrównie, albo forsowny marsz przez Marwałd i Frygnowo do Stębarka, aby tam zmierzyć się ze sprzymierzonymi wojskami. Na pierwszy wariant było już jednak za późno. Krzyżacy wyruszyli przed świtem 15 lipca około 2 lub 3 nad ranem i maszerowali szybko by nadrobić stracony czas. W rezultacie około 8 rano znaleźli się w rejonie Stębarka w odległości 5−6 km od wojsk Unii. Obie strony rozpoczęły przygotowania do stoczenia walnej bitwy...



Początek bitwy i kryzys sprzymierzonych

Przybycie krzyżackich heroldów

Przybycie heroldów - scena z filmu Krzyżacy
Przybycie heroldów
(scena z filmu „Krzyżacy”)
Król Władysław nie śpieszył się z rozpoczęciem bitwy, spokojnie wysłuchał dwóch mszy, w czasie których wojsko powoli zajmowało wyznaczone pozycje. Gdy kończyło się ustawianie sprzymierzonych wojsk, a król szykował się do starcia, w stronę królewskich wojsk wyruszyli dwaj heroldowie. Byli to reprezentanci dwóch sprzymierzeńców Zakonu: króla Węgier i szczecińskiego księcia. Heroldowie przywieźli ze sobą dwa miecze (jeden dla króla, drugi dla księcia Witolda) oraz wezwanie do walnej bitwy. Zapowiedzieli też możliwość cofnięcia krzyżackich wojsk, by nasze rycerstwo nie musiało dłużej kryć się tchórzliwie po lasach. Jagiełło przyjął heroldów z dużym opanowaniem. Kazał wziąć od nich oba miecze na znak zwycięstwa, ale nie dał się sprowokować do przedwczesnego rozpoczęcia bitwy. W tym czasie wojska litewskie były już na swoich pozycjach, natomiast rycerstwo Królestwa dopiero kończyło zajmowanie stanowisk.

Początek bitwy

Obie armie były gotowe do starcia około południa, rozdzielała je tylko Dolina Wielkiego Strumienia szeroka na 200−300 metrów. W szeregach sprzymierzonych zagrały trąby dające sygnał do ataku, polskie rycerstwo odśpiewało Bogurodzicę, a zaraz potem jako pierwsze ruszyło do szarży prawe skrzydło litewskie wsparte przez kilka chorągwi koronnych. Część historyków tłumaczy atak książęcych wojsk porywczością Witolda, ale nie można wykluczyć, że głębsze rzuty ciężkozbrojnej jazdy polskiej nie ukończyły jeszcze do końca zajmowania wyjściowych pozycji, co w efekcie pociągnęło opóźnienie ataku lewego skrzydła sprzymierzonych. Inni uważają, że bitwa rozpoczęła się po prostu w tradycyjny dla średniowiecza sposób, czyli od ataku prawego (litewskiego) skrzydła.



Kryzys sprzymierzonych

Bitwa pod Grunwaldem: kontratak Krzyżaków
Bitwa pod Grunwaldem:
kontratak Krzyżaków
Krzyżacy dali dwa razy ognia ze swoich bombard, nie wyrządzając nacierającym wojskom Unii żadnych strat, po czym sami ruszyli do szarży. Mimo że atakowali z góry, nie wytrzymali impetu natarcia sprzymierzonych i zostali odrzuceni na odległość 800 m. Po uporczywej, godzinnej walce chorągwie krzyżackiego lewego skrzydła zaczęły jednak uzyskiwać coraz wyraźniejszą przewagę nad gorzej uzbrojonymi hufcami litewskiej konnicy. Wojska Witolda zostały zmuszone do rozpaczliwej obrony, a wkrótce potem do odwrotu, który szybko przerodził się w paniczną ucieczkę większości chorągwi Księstwa. Na nic zdały się interwencje Witolda, który „biczem i potężnym krzykiem” próbował zatrzymać uciekające oddziały. Znacznej ich części nie udało się zawrócić, niektóre dotarły aż na Litwę, niosąc wieść o klęsce sprzymierzonych wojsk. Książę Witold załamany poniesioną porażką, błagał króla o przysłanie posiłków.
Odwrót litewskich chorągwi wstrząsnął także niektórymi polskimi jednostkami, walczącymi na zagrożonym odcinku. I tak np. zaciężna chorągiew Św. Jerzego uciekła aż do obozu nad jeziorem Łubień, skąd, po ostrej reprymendzie podkanclerzego Mikołaja Trąby, wróciła na pole bitwy, by zmazać swą hańbę.
Tymczasem zwycięskie oddziały krzyżackiego lewego skrzydła, uznając, że bitwa jest wygrana, ruszyły w pogoń, zagarniając łupy i jeńców, ale tracąc spoistość szyku. Był to bardzo poważny błąd, bo choć po stronie sprzymierzonych sytuacja była trudna, kryzys miał stosunkowo ograniczony zasięg. Niektóre litewskie oddziały nie uległy panice i twardo broniły swoich pozycji. Były to głównie chorągwie smoleńskie, które nie dały się oderwać od wojsk koronnych, ponosząc bardzo ciężkie straty, zaryglowały częściowo powstały wyłom. W zagrożony rejon nadciągnęły liczne posiłki. Były to między innymi chorągiew krakowska, halicka, sandomierska, wieluńska oraz inne nieznane z nazwy. Uderzyły one na tych rycerzy Zakonu, którzy dość wcześnie zaniechali pościgu i próbowali atakować odsłoniętą flankę sprzymierzonych. W tym samym czasie na dalekich tyłach litewskich część pierzchających oddziałów zdołała opanować panikę, zawróciła i uderzyła na rozproszone pościgiem wojska krzyżackie, zadając im ciężkie straty. Być może w akcji tej wzięły udział także chorągwie koronne z głębszych, rezerwowych rzutów.
Chorągiew Królestwa Polskiego
Chorągiew Królestwa Polskiego
Wyłom został zlikwidowany, ale nacisk wojsk zakonnych nie ustawał. Liczne szarże, prowadzone czasem przez samego wielkiego mistrza, przebijały się przez polskie szeregi. Podczas jednej z nich padła na ziemię główna chorągiew Królestwa Polskiego, powierzona chorążemu krakowskiemu Marcinowi z Wrocimowic. Według zwyczaju zwinięcie głównej chorągwi było sygnałem do odwrotu, więc jej upadek mógł doprowadzić do katastrofy. Krzyżacy pewni zwycięstwa zaczęli nawet śpiewać swój hymn. Po raz kolejny była to jednak przedwczesna radość. Chorągiew szybko podniesiono i nie ma żadnych powodów, by przypuszczać, że dostała się ona choć na chwilę w ręce nieprzyjaciela.



  Rozbicie armii Zakonu

Atak na polskiego króla

Bitwa pod Grunwaldem: koniec kryzysu
Bitwa pod Grunwaldem:
koniec kryzysu
Upadek chorągwi Królestwa Polskiego był ostatnim niekorzystnym dla sprzymierzonych wydarzeniem podczas bitwy grunwaldzkiej, a po zażegnaniu kryzysu, szala zwycięstwa wyraźnie przechyliła się na stronę wojsk Unii. Wyczerpane kilkugodzinnym bojem chorągwie zakonne zaczęły około godziny 15 ustępować pola i cofały się w kierunku obozu. Wówczas Ulrich von Jungingen uznał, że sytuacja stała się krytyczna i na czele 15 lub 16 chorągwi poszedł do szarży, która w jego zamierzeniu miała przesądzić o zwycięstwie Krzyżaków. Siły prowadzone przez wielkiego mistrza zapewne nie były zupełnie świeże. Raczej niemożliwe jest, by do tej pory Krzyżacy zachowali nietknięty odwód, stanowiący niemal trzecią część armii Zakonu. Bardziej prawdopodobne jest, że były to jednostki biorące udział w walce podczas pierwszej fazy bitwy, następnie wycofane, zreorganizowane i wypoczęte były ponownie gotowe do szarży.
Wielki mistrz po zebraniu swoich wojsk gdzieś na tyłach armii Zakonu, ruszył najpierw ku wschodowi, a potem zawrócił łuk w prawo, by po raz kolejny zagrozić prawej flance sprzymierzonych. Doszło wówczas do dość groźnej sytuacji. Zataczając łuk, odwód wielkiego mistrza znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie polskiego króla. Ulryk nie dostrzegł polskiego monarchy, nie zainteresował się też nieliczną eskortą króla i upominał swoich, by trzymali zwarty szyk, gdyż głównym celem ataku była przecież prawa flanka sprzymierzonych. Mimo to jeden z atakujących Krzyżaków Dypold von Köckritz nie posłuchał rozkazu, oderwał się od kolumny i natarł na Jagiełłę. Zapewne nie wiedział, że szarżuje na samego króla, lecz wybrał go ze względu na piękną zbroję i wspaniałego wierzchowca. Król stanął do walki osobiście, zranił Krzyżaka kopią, a królewska ochrona powaliła go na ziemię i zabiła. Epizod ten, choć dramatyczny, nie miał żadnego wpływu na dalszy przebieg bitwy.

Ostatnia szarża Jungingena

Śmierć wielkiego mistrza
Śmierć wielkiego mistrza
Bitwa wchodziła w decydującą fazę. Manewr oskrzydlający wielkiego mistrza był pomyślany śmiało, ale przeprowadzony za wolno, by zaskoczyć sprzymierzonych. Potężny oddział krzyżacki był widziany z daleka, więc polskie hufce miały dość czasu, by przygotować się do odparcia ataku. Frontem ku nadciągającemu nieprzyjacielowi stanęła chorągiew krakowska, a wraz z nią zapewne także inne chorągwie małopolskie walczące w tym rejonie. Wynik tego starcia był dla Krzyżaków tragiczny w skutkach. W pierwszym zderzeniu padł wielki mistrz oraz znaczna część najważniejszych krzyżackich dowódców. Do tak wielkiego sukcesu strony polskiej przyczyniło się zapewne wejście do walki zupełnie świeżych odwodów, które zaatakowały lewą flankę atakujących wojsk Zakonu.
Bitwa pod Grunwaldem: klęska Krzyżaków
Bitwa pod Grunwaldem:
klęska Krzyżaków
To był początek końca Krzyżaków. Naciskani przez polskie rycerstwo od strony Łodwigowa i Stębarka próbowali jeszcze dzielnie stawiać opór. Ale gdy na ich tyły spadł atak chorągwi litewskich, które przy asyście polskich odwodów uporały się ze ścigającymi je wojskami Zakonu i teraz powróciły wesprzeć wojska Królestwa Polskiego, w krzyżackich szeregach nastąpiło załamanie. Zdecydowana większość chorągwi zakonnych rzuciła się do bezładnej ucieczki. Część z nich schroniła się w otoczonym wozami obozie, który zdobyto po krótkiej, aczkolwiek niezwykle krwawej walce. Właściwa bitwa dobiegła końca. Rozpoczął się pościg za niedobitkami armii Zakonu.

Pościg

Krąg zamykający się wokół chorągwi krzyżackich nie był szczelny, bo w bitwie kawaleryjskiej nie mógł taki być. Wielu rycerzy zakonnych zdołało się wyrwać z kotła. Część z nich uciekała wzdłuż polnej drogi wiodącej z Grunwaldu do Frygnowa, ale zdecydowana większość wybrała drogę na Samin i dalej na Lubawę, Iławę i Malbork. Początkowo Jagiełło zakazał prowadzenia pościgu, ale gdy zobaczył, że wszelki zorganizowany opór ustał, wyraził na niego zgodę.
Główne kierunki ucieczki Krzyżaków
Główne kierunki ucieczki Krzyżaków
Ucieczka krzyżackich wojsk miała charakter paniczny. Część z uciekinierów utonęła w czasie desperackich prób pokonywania przeszkód wodnych. Po drodze zostawiano nawet chorągwie. Już 16 lipca pierwsi uciekinierzy dotarli do Malborka, przebyli zatem w ciągu dnia 100−120 km. Jest to typowa odległość dla rozbitków ratujących się całkowitego z pogromu.
Pościg za uciekającymi wojskami Zakonu prowadzony na przestrzeni nie mniejszej niż 30 km przeciągnięto do późnych godzin nocnych. Król Jagiełło także wziął udział w pościgu. Na jego rozkaz zaniechano rzezi dościgniętej na moczarach sporej grupy Krzyżaków. Mimo to pościg był krwawy, wielu zakonnych rycerzy nie dożyło następnego dnia.
Powróciwszy z pościgu Jagiełło wyznaczył miejsce noclegu dla całej armii i ściągnął tam tabor, przebywający podczas bitwy w obozie nad jeziorem Łubień. Szybko przygotowano pierwszy od rana posiłek i rozdawano go powracającym stopniowo z łupami i jeńcami rycerzom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz